środa, 7 sierpnia 2013

Kij w mrowisko czyli klient w perfumerii.

W upalny dzień, siedząc przed wiatrakiem, być może narażę się swoją opinią nie tylko klientom, ale i pracownikom perfumerii. Trudno. Zbyt wiele miałam do czynienia z pracą w tzw. handlu, aby nie napisać czegokolwiek na ten temat. Podziwiam ludzi pracujących w perfumeriach, a otarłam się i o Sephorę i o Douglasa, zarówno ze strony pracownika jak i osoby mającej pieczę nad jedną z marek na wyłączność. Pamiętam czasy, kiedy w scenicznym makijażu wracałam niczym szprotka tramwajem z Nowej Huty i czułam się jak w masce. Bo tak trzeba, oko na Maroko, kolorowo i wyraziście. Pamiętam, jak pękała z odwodnienia skóra, wysuszana zagrzybioną klimatyzacją, z której co chwila się coś lało, najczęściej na kosmetyki i na nas. Jak pomimo grypy, zalewającego oczy kataru, trzeba było do pracy, bo za mało osób na zmianie. Przychodziło się rano, sprzątało, czyściło, układało, dokładało, malowało usta i już. Wiele osób uważa, że w perfumeriach samo się wszystko robi, że stoi się i pachnie i koniec. Oprócz mycia podłogi wszystko robią pracownicy, włącznie z opieką nad dziećmi, kiedy mamusie przepadały przed półkami z kosmetykami a my ganiałyśmy po sklepie drżąc, aby dziecko nie psiknęło sobie perfumami w oko, aby nie zgniotło dziesięciu testerów z pudrami/cieniami naraz, aby nie kopało w lustro itp. Przerwa, albo i nie, bo umówiony makijaż, bo klientka, która chodzi po perfumerii dwie godziny, człowiek stara się, bo ma tysiąc targetów nad sobą i musi sprzedać coś co musi, a nie to co chce, a może to w sumie tajemniczy klient i co wtedy i maluje i doradza i wypytuje i tokuje przy kasie oferując kartę, promocje, po czym pani stwierdza, że się rozmyśliła i ona poprosi "próbeczki", najlepiej dla siebie pod oczy, bo ją wszystko uczula, dla męża, dla mamy i dla córci gifcik bo ma urodziny. Jezu.
Próbki i gifty. Zdarzało się, że rzucano we mnie próbkami perfum, bo "śmierdzą i co mi pani daje". Jak to, nie ma? Nie ma kremu La Praire pod oczy ani Kanebo muszę przetestować, bo mnie wszystko uczula, a ja dostaję rzeczywistej wysypki jak słyszę, że po raz kolejny wszystko wszystkich uczula. Mój patent na próbki - kropla podkładu do słoiczka próbkowego lub kremu i rozmazanie go po dnie, aby wyglądało na więcej. Tak, jestem okrutna, ale kupujących jest zawsze znacznie mniej nić próbkowiczek, a te panie, które rzeczywiście coś kupują, rzadko przywiązują wagę do dodatków zakupowych.
Istnieją również klientki, które robią duże zakupy, szeleszczą łańcuchami u swoich toreb Prad i Vuittonów, łopocą połami futer omalże z gronostajów, dostają przy solidnych zakupach wiadro niepowtarzalnych giftów - toreb, miniatur, parasolek, koszulek itp., a potem z wdziękiem oddają wszystko w innej perfumerii, prezenty sprzedając na allegro, "jedyne takie". Kolejne ratunku.
Reklamacje. Woda perfumowana nie pachnie jak poprzednia, na pewno to oszustwo. Pompka w podkładzie nie działa (bo się skończył, a nie sposób odkręcić flakonu), więc tonem handlary z PRL-u trzeba reklamować. Kredka z Chanel, będąc już trzycentymetrowym ogryzkiem "przestała malować", a że jutro upływają dwa lata od jej zakupu, to można reklamować. No co. Po pracowniku można nawet walcem przejechać, przecież on jest od wyciągania pieniędzy z ludzi. Pudełko ma inny wzorek niż poprzednie, a klientka chce takie samo, chociaż zawartość jest identyczna. Kapsułki na cellulit nie działają, bo zamiast wcierać, to pani połknęła. Krem pod oczy nie ma szpatułki (z zasady nie ma, a to, czym koleżanka pani go nakładała to była tzw. wrzutka z plastiku zabezpieczająca przed kradzieżą). O tym też tak bez końca..
Pracownik w perfumerii walczy z bolącymi plecami, z żylakami, bolącymi stawami, uczuleniami, z odgryzionymi przez klientki pomadkami, które można potem włożyć do obsadki i mieć Diora a co, z panami w stylu lolo bandżolo, którzy zlewają się całą butelką zapachu (włącznie z głową i spodniami), z czasem okołoświątecznym, kiedy trzeba zamienić się w cyborga, bo targety i wszystko na ostatnią chwilę i dostawy są pod sufit i je się na stojąco albo w przedsionku toalety, bo nie ma miejsca na zapleczu.

Z drugiej strony są pracownicy, którym się wszystko należy, bo przecież pracują w perfumerii, nie umalują się niczym poniżej Estee Lauder, szitu z polskiej marki to ona nawet dla koleżanki nie weźmie, tego na akcję promocyjną nie założy, bo jej nie do twarzy w czerwonym, wygra każdy wyścig w pogoni za klientem, stanie się przodownicą pracy. A machina i tak ją wyssie, zniszczy, wyrzuci z kołowrotka. Bo przecież będą następni... 

Mogłabym o tym jeszcze więcej. Ale już na szczęście nie muszę. Tylko jak kupuję jeden produkt w perfumerii, to zawsze mam wyrzuty sumienia, bo zaniżam koszyk i staram się dobrać nawet rzeczoną kulkę do kąpieli, aby były dwa produkty na kasie. Bo po analizie sprzedaży ktoś dostanie po głowie, że nie umie sprzedać więcej. Pracę w perfumerii za dobrze pamiętają moje kolana i plecy, ale także (co najmilsze), makijażowe klientki, które później stały się moimi dobrymi znajomymi. Ale więcej na taki perfumeryjny pokład nie wsiądę, trauma na całe życie :)

18 komentarzy:

  1. Jednak mnie to zadziwia. Zawsze mam wyrzut sumienia jak ktoś poświęca mi czas a nie kupię niczego (lekko to nieekonomiczne;-). Koleżanka uświadomiła mnie ostatnio że nie kupuje od roku podkładów tylko "jedzie" na próbkach z Sephory (ups!!). Wstyd się przyznać ale nigdy nie poprosiłam o próbkę i chyba jestem na drugim końcu łańcucha pokarmowego ;-).
    Kasia Ż.

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszałam o tym wiele, ale nigdy nie czytałam tak pięknie, dosadnie napisanego posta. Jakiś czas temu dowiedziałam się o tym, że najlepiej jest jak są dwa produkty na paragonie i w mojej ukochanej Sephorze we Wrocławiu zawsze starałam się brac właśnie dwa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciężko mają Panie w S. Jak patrze na ich tapete i czerwone usta to sie zasyanawiam kto na gorze jest taki madry.

    OdpowiedzUsuń
  4. Koncept francuski. Taki wymóg na całym świecie. Po dniu z czerwoną szminką usta wyglądają fantastycznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam tylko doświadczenie z odzieżówką w centrum Warszawy... nie ma to jak praca z klientem, któremu wszystko się należy, nawet za przeproszeniem "narobić" na stos ciuchów wrzuconych do przymierzalni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak, praca w salonie z ubraniami to osobny rozdział.. W przymierzalniach można wszystko, włącznie z piciem alkoholu i zostawianiem stert pobrudzonych ubrań wywróconych na lewą stronę.

      Usuń
    2. Bosz pamietam moje 1,5roku w tkmaxx centrum.... Taki syf ludzie robia...

      Usuń
    3. w zarze w wola parku też świnie nie klienci :)

      Usuń
  6. Tak bywa :-) Madzia <3 Hmm ja nie zapomnę jak pewnego razu wszedł PAN do perfumerii zdjął buty i zaczął do nich psikać perfumy... Bezcenne ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie nie nie nie moge w to uwierzyc!:)

      Usuń
    2. Takie historie można mnożyć, co ludzie robią w perfumeriach, albo o co pytają :D

      Usuń
    3. Napisz o tym, plis :D Podejrzewam, że pytanie o 'perfum szanela', które do dziś mnie bawi, będzie pikusiem przy Twoich historiach :D

      Usuń
    4. o serio??? niezłe! kurczę.. mam niezłą wyobraźnię, ale na to bym nie wpadła...

      Usuń
  7. koncept jest konceptem, żeby skały srały tak jest i już. jak nie pasuje zawsze mogą zmienić pracę :/ smutne, ale prawdziwe. @Ania na górze siedzą faceci ha ha

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny post! nigdy w tej branży nie pracowałam ale pracowałam w innej gdzie też pracuje się z ludźmi i teraz też mam bardzo specyficzny zawód o którym mozna by pisać długo, więc Ci wierzę! Jedno co powiem, że praca z ludźmi czasem uczy jak ich nienawidzić. Pracowałam kilka lat w gastronomii i ludzie bywają straszni, upierdliwi, męczący, pretensjonalni, roszczeniowi...ale bywają też mili i sympatyczni - na szczęście czasem trafiał się ktoś na prawdę super :) teraz jestem pielęgniarką.....czasem się mnie ludzie pytają czy nie boję się pobierać krew - to pytanie mnie o tyle rozśmiesza, że po 1. to jedna z piękniejszych wydzielin ludzkiego ciała, apo 2. pobieranie krwi to jedna z przyjemniejszych czynności. Schody się zaczynają gdy pacjen myli pielęgniarkę z salową lub służącą.... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ps. co do próbek to przyznam,że wzięłam tylko rqaz i tylko jedną..byłam na prawdę zainteresowana podkładem..i na prawdę mi nie podszedł....ale wierzę w to,że ludzie żerują na próbkach, ludzi epotrafią na wszystkim żerować ;/

      Usuń
  10. Bardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń